Najnowsze wpisy


I znów to samo...
13 grudnia 2019, 08:34

Oczywiście w ostatnich dniach znów się złamałam. Tym razem, na nikim nie zrobiło to wrażenie. Przyzwyczajenie. Najgorsze jest to, że w trakcie mojego zachowania miałam już przebłyski, że robię źle, że muszę się zatrzymać, zluzować... ale nic to nie dało. Mówiłam i robiłam to co zwykle, tylko z większą nienawiścią do siebie samej, bo byłam świadoma, że za parę godzin, jak wszystko się uspokoi będę się sama na siebie złościć jeszcze bardziej, bo wiedziałam, że robię źle. Zła reakcja, kompletnie nieadekwatna do danej sytuacji. A niestety inne osoby z tego powodu cierpią. Chyba nie ma na to usprawiedliwienia. Oczywiście, włącza mi się taka obrona w głowie, że skoro dopuszczałam do siebie myśli, że muszę przystopować, to następnym razem faktycznie się zatrzymam i opanuję. Ale skoro wtedy nie wyszło, to kto wie czy następnym razem się uda. Smutno mi. Naprawdę chce być dobra i przestać krzywdzić innych. Jest to jednak znacznie dłuższy proces niż sobie wyobrażałam...

Cytat z książki Beaty Pawlikowskiej
18 listopada 2019, 10:53

Ostatnio czytam książkę Beaty Pawlikowskiej "Moje zdrowe przepisy". Jest tam dużo przepisów, informacji o dietach o żywnośi itp ale też tak jak to Pani Beata ma w zwyczaju, sporo psychologii. Natknęłam się na pewien fragment, który chciałabym zacytować, bo wydaje mi się, że sporo w tym prawdy i ja mogę się pod tym podpisać. Myślę, że nie tylko ja. 

 

"... Tak długo jak nie poukładasz sobie wszystkiego we własnej duszy, będziesz się miotał między dwiema skrajnościami. Będziesz czasem aż do bólu skupiony na sobie, egoistycznie żądając, żeby inni ludzie spełniali twoje oczekiwania i dostosowywali się do twoich żądań i wymagań.

A potem będziesz czuł potrzebę oddania siebie innym, będziesz się poświęcał, zaniedbywał własne potrzeby, żeby tylko dać komuś przyjemność i zaspokojenie. A czy widzisz, że w obu tych skrajnych przypadkach podświadomie traktujesz innych instrumentalnie i zwyczajnie wykorzystujesz ich do swoich celów?.."

 

Czyli najpierw JA, JA i tylko moje własne potrzeby. A potem są wyrzuty sumienia i trzeba na szybko sie ich pozbyć na siłę umilając komuś życie, tylko po to żeby samemu poczuć się lepiej. A jak miną wyrzuty sumienia i znowu myślimy o sobie samym jako o kimś wartościowym to znów włącza się nasz egoizm i tylko liczy się JA, JA, JA.

Czy warto?
16 października 2019, 11:32

 

Gdy wybucham i robię coś złego, to czuje początkowo ulgę, jakby potrzeba bycia złym tliła się we mnie od dłuższego czasu, aż w końcu zaczyna kipieć niczym mleko w garnku. Potem, po dłuższym lub krótszym czasie, zaczynam sobie uświadamiać co zrobiłam. Jest reakcja oczywiście również obronna: bo trzeba było.., bo ktoś inny zaczął..., bo inni też by tak się zachowali..., każdemu się zdarza... itp. Często na tym się kończy. Usprawiedliwiłam się sama przed sobą, zwaliłam winę na kogoś lub coś innego i w ten sposób dałam sobie rozgrzeszenie. Poczułam znowu ulgę, bo przecież mam wyjaśnienie. I chociaż do mojej podświadomości zaczynają docierać prześwity, że jednak nie do końca mam rację, to starannie je w sobie tłumię, żeby nie martwić się niepotrzebnie. Bo w końcu czemu ja mam czuć się winna. Jeśli jednak te prześwity są mocniejsze, to jeszcze mocniej atakuję biedną ofiarę, bo a nuż odpowie tym samym, albo zrobi coś, przez co to ona będzie tym złym. Czasami tak się dzieje, ale nie zawsze. Najbliższa mi osoba, to ostoja cierpliwości i dobroci. Moje ataki i nienawiść którą mam wobec całego świata i siebie samej, przyjmuje i nie rewanżuje się tym samym. Cierpi w samotności, a ja nie mam tej satysfakcji, bo widzę, że coś tu nie gra. Jest to pierwszy taki przypadek w moim życiu, że pomimo moich usilnych, choć jednocześnie nie do końca świadomych działań, ofiara nie ucieka ode mnie ani ja jej nie opuszczam, kiedy widzę, że jest już zbyt słaba, aby wysysać z niej wszystko co najlepsze. I to tak trwa i trwa. Był moment przełomowy, kiedy zauważyłam, że zaczyna nie tylko mnie nie cieszyć moje zachowanie, nie tylko nie odczuwam tej ulgi po moim wybuchu, jak i nie potrafię znaleźć dla siebie usprawiedliwienia aby dostać to swoje wewnętrzne rozgrzeszenie i znów zrobić to samo. Zaczęłam analizować i dostrzegać swoje własne błędy i okrucieństwo. Zaczęłam jeszcze bardziej nienawidzić siebie samej, ale mniej cały świat wokół. I wtedy postanowiłam, że nigdy przenigdy nie skrzywdzę już tej osoby. Jest skarbem i darem na który nie zasługuję. Postanowienie to trwało może miesiąc, może dwa i powtórka. Potem znów rachunek sumienia, w którym widziałam swoją winę i kolejne postanowienia. I tak w kółko. Nie jest łatwo. Ale pociesza mnie to, że po pierwsze zauważyłam problem. Po drugie to, że dążę do poprawy i naprawdę się staram. A po trzecie, że coraz bardziej wydłużają się te okresy bez czynienia zła. Trochę się czuję jak tykająca bomba, której wystarczy mała iskierka aby wybuchnąć, ale staram się jak mogę, aby w porę ugasić swoje dążenie do grzechu. Kto wie? Może za którymś razem, ten czas bez zła, będzie tak długi, że już się nie skończy.

Kim jestem i po co to wszystko?
16 października 2019, 11:30

Jestem z pozoru miłą, drobną osóbką. Na pozór, bo dotychczas zrobiłam bardzo dużo złego. Bardzo. Ludzie gdy mnie poznają, mają do mnie stosunek zazwyczaj albo przyjazny albo obojętny. Problem w tym, że po pewnym czasie od poznania, pomimo, że tego nie chce, to zaczynam ich niszczyć. Jeśli ktoś słyszał określenie wampir energetyczny, to ja nim niestety jestem. Obiecywałam sobie wiele razy poprawę, analizowałam swoje zachowania, przysięgałam, że się zmienię i nic się nie poprawiało. Teraz mam motywację, aby publicznie potępić w sobie to co złe i się poprawić. Może taka moja publiczna spowiedź i rachunek sumienia coś da? Wydaje mi się, że uczyniłam już spore postępy, zwłaszcza od dokładnie 1.10.2019 r. Może ktoś zajrzy na ten blog i również coś dopisze i będziemy się wspierać wspólnie w postanowieniu poprawy. Kto wie? Może jest więcej osób takich zagubionych, które chcą zmienić w sobie coś, poprawić się, być lepszym. Razem damy radę!